Czechy - Portugalia 0:1 (0:0)

Na Stadionie Narodowym w Warszawie Czechy zagrały przeciwko Portugalii.

Po dość jednostronnym pojedynku Portugalia pokonała Czechy 1:0. Czechom sił wystarczyło tylko do 15. minuty spotkania, po której praktycznie w pełni oddali pole gry przeciwnikom.

Raz po raz w kierunku bramki Petra Cecha sunęły ataki bojowo nastawionych Portugalczyków. Dwukrotnie od utraty gola ratował ich słupek, który uparcie obijał Cristiano Ronaldo. Za trzecim razem gwiazdor Realu Madryt już się nie pomylił i w 79. minucie meczu, po podaniu Joao Moutinho, precyzyjnym strzałem głową umieścił futbolówkę w siatce.

Mało było takich, którzy spodziewali się, że Czesi będą w stanie zagrozić "Navegadores". Brakowało im argumentów. Ich największą gwiazdą jest dziś tylko bramkarz Petr Cech. To wybitna postać, ale przecież, żeby nawiązać rywalizację z tak silnym teamem jak Portugalia trzeba próbować zdobywać bramki. A golkiper Chelsea tego robić przecież nie będzie. Owszem, nawet próbował. W doliczonym czasie gry wbiegł w pole karne przeciwnika przy rzucie rożnym. Ale niewiele był w stanie już zmienić.

W zespole Czech zagrożenie stwarzali jedynie Pilarz i Jiracek, choć bez wsparcia partnerów nie mogli wiele zdziałać. Drużyna Michala Belika słono zapłaciła za szybkie tempo gry w ostatnim grupowym starciu z Polską.

„Jesteśmy zasłużonymi zwycięzcami. Graliśmy lepiej. Najważniejsza jest dusza zespołu, jego ambicja. Z dużymi nadziejami czekamy na półfinał” — komentował przebieg meczu Cristiano.

W półfinale Portugalia zmierzy się z Hiszpanią.

Niemcy - Grecja 4:2

W piątek na PGE Arenie w Gdańsku został rozegrany drugi ćwierćfinał EURO 2012, w którym zmierzyły się ze sobą reprezentacje Niemiec i Grecji.

Grecja, choć skazywana przed meczem na pożarcie, miała pokazać Niemcom co znaczy prawdziwa waleczność i ambicja. - Nie mamy infrastruktury do treningu, którą mają nasi rywale. Jesteśmy za to uparci w dążeniu do celu do tego stopnia, że wszelkie przeszkody stają się nieistotne - zapowiadał Michalis Sifakis, bramkarz reprezentacji Grecji.

Słowa golkipera nie miały jednak odzwierciedlenia w boiskowej rzeczywistości. Od pierwszej minuty mecz został zdecydowanie zdominowany przez zespół Joachima Loewa, który nieustannie bombardował bramkę przeciwników. Do przerwy Niemcy prowadzili 1:0 po golu Philippa Lahma i był to najniższy możliwy wymiar kary dla Greków. Gdyby wicemistrzowie Europy byli nieco bardziej skuteczni, losy spotkania byłyby już przesądzone po 45 minutach gry.

Po przerwie piłkarze z Bałkanów przypomnieli stare piłkarskie porzekadło, mówiące, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. W 55. minucie meczu po szybkiej kontrze Grecy doprowadzili do remisu za sprawą trafienia Giorgosa Samarasa. Ich radość trwała zaledwie kilkadziesiąt sekund, ponieważ chwilę później ponownie na prowadzenie wyszli rywale, a w roli egzekutora wystąpił Sami Khedira.

Na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem arbitra było już 4:1 dla Niemców. Sifakisa pokonywali jeszcze kolejno Miroslav Klose i Marco Reus. Na otarcie łez w samej końcówce gola dla Greków strzelił z rzutu karnego Dimitris Salpingidis.

W półfinale Niemcy zmierzą się Francja.

Hiszpania – Francja 2:0

Poprzez mecz w Doniecku wyłoniony został trzeci półfinalista Euro 2012 - do Portugalii i Niemiec dołączyła Hiszpania, która pokonała Francję 2:0. W piłkarskich mistrzostwach świata i Europy broniący tytułu Hiszpanie jeszcze nigdy nie wygrali z Francuzami. Teraz wreszcie udało im się przerwać tę złą passę.

Rolę "egzekutora" miał spełnić, grający na co dzień w pomocy, Cesc Fabregas. W reprezentacji Francji zabrakło z kolei Samira Nasriego, który po meczu ze Szwedami narzekał na ból w kolanie.

W 19. minucie świetną akcję rozpoczął Andres Iniesta, który podał na lewą stronę do Jordiego Alby. Piłkarz Valencii zauważył wbiegającego w pole karne Xabiego Alonso, który strzałem głową nie dał szans Hugo Llorisowi. Uświetnił on tym samym swój setny występ w reprezentacji.

Pierwszą groźną akcję Francuzi przeprowadzili kwadrans przed przerwą. Sergio Ramos sfaulował jednego z francuskich zawodników. Rzut wolny wykonał Yohan Cabaye, ale bramkarz Iker Casillas fenomenalnie obronił.

To dodało animuszu Trójkolorowym. Coraz częściej znajdowali sobie drogę w pole karne rywali, ale nic z tego nie wynikało. Byli zbyt wolni, a ich akcje były przewidywalne.

Po przerwie Francuzi powinni byli rzucić się do ataku, jeśli jeszcze marzyli o awansie do półfinału. Nieoczekiwanie to jednak Hiszpanie nadal dominowali i utrzymywali się zdecydowanie dłużej przy piłce.

Z dystansu próbował zdobyć swojego drugiego gola Xabi Alonso, ale zdecydowanie się pomylił. W końcu uaktywnili się Franck Ribery i Karim Benzema. Chcieli oni doprowadzić do wyrównania, ale bez wsparcia kolegów niewiele mogli zrobić.

Gorąco było jeszcze pod sam koniec spotkania. W 90. minucie Anthony Reveillere w polu karnym sfaulował Pedro Rodrigueza. Włoski sędzia nie zawahał się ani przez chwilę i pokazał na jedenastkę. Do piłki podszedł Xabi Alonso, który zdobył pierwszego gola. Tym razem też się nie pomylił i w pierwszej minucie doliczonego czasu gry podwyższył wynik spotkania na 2:0.

Hiszpanie wygrali zasłużenie, choć mecz toczył się dużej mierze w środkowej części boiska. W całym spotkaniu było jedynie 13 strzałów na bramkę, w tym dziewięć podopiecznych Vicente del Bosque.

Anglia – Włochy2:4 (po karnych)

Anglicy zaczęli nerwowo, Włosi natychmiast przejęli inicjatywę. W 3. minucie Claudio Marchisio precyzyjnie przerzucił z prawego skrzydła do ustawionego na 25. metrze naprzeciw bramki Daniele De Rossiego, a ten wziął zamach, spokojnie przymierzył i uderzył zewnętrzną częścią stopy. Do najpiękniejszego gola turnieju zabrakło kilku centymetrów - Joe Hart nie sięgnął piłki, ale ta zamiast w okienko trafiła w słupek.

Chwilę później powinna paść bramka dla Anglii. Szybki kontratak, trzy podania przed polem karnym, defensywa Włochów wymanewrowana, Alan Milner zagrywa ze skrzydła, piłka odbija się od kilku obrońców i wpada pod nogi Glena Johnsona. Prawy obrońca reprezentacji "Trzech Lwów" kilka metrów przed sobą miał całą, szeroką na osiem yardów i wysoką na osiem stóp, bramkę. Gol powinien być formalnością. Jednak Johnsosn strzelił lekko i w zasięgu ramion Gianluigi’ego Buffona. Choć trzeba dodać, że nie jest to jakiś całkowicie przeciętny zasięg ramion.

Po tym zabójczym początku mecz jeszcze się ożywił.

Przez kilka minut groźniej atakowali Anglicy, jednak brakowało im strzeleckich okazji. Straszyli rywali szybkimi akcjami i ostrymi dośrodkowaniami, z których jednak ostatecznie niewiele wynikało. Obydwie drużyny grały nieprecyzyjnie, co zwiększyło poziom atrakcyjności widowiska. I jedni, i drudzy uznali, że awans do półfinału trzeba sobie wybiegać, wyskakać i wystrzelać.

Włosi raz po raz strzelali z dystansu i wykorzystywali fakt, że angielscy obrońcy ustawiali się fatalnie. W 33. minucie Balotelli otrzymał piłkę za plecy defensywy Anglików, tym razem postanowił uderzać nożycami. Z marnym skutkiem. W odpowiedzi Wellbeck i Rooney przeprowadzili dwójkową akcję, zakończoną niecelnym strzałem tego pierwszego.

W przerwach pomiędzy dopuszczaniem Balotellego do sytuacji sam na sam z Hartem angielscy obrońcy reagowali całkiem poprawnie. W 41 minucie Antonio Cassano zgrywał piłkę do Balotellego, który musiałby umieścić ją w siatce, gdyby nie rozpaczliwa, ale skuteczna interwencja rywali.

Do końca pierwszej połowy nic godnego uwagi już się nie wydarzyło. Po zmianie stron Włosi wyraźnie przycisnęli. W 52. minucie Danielowi De Rossiemu udało się nie trafić z trzech metrów w bramkę, choć to i tak było niewinnym pudłem w porównaniu z tym, co zrobili jego koledzy kilkadziesiąt sekund później, próbując dobić jego potężne uderzenie z dystansu. Balotelli zgarnął bezpańską piłkę i z kilku metrów uderzył prosto w Harta, a dobitka Montolivo, przeleciała nad poprzeczką. Strach pomyśleć, co w tym momencie krzyknęły miliony zgromadzonych przed telewizorami Włochów.
Przewaga Włochów rosła, trener Hodgson próbował reagować - posłał na boisko Theo Walcotta i Andrew Carrolla w miejsce Milnera i Wellbacka. Zmiana przyniosła pozytywne rezultaty - mocno przyciskani do defensywy Anglicy znów podjęli walkę i częściej dochodzili pod pole karne Buffona, dając odpocząć swojej defensywie.

Po godzinie gry tempo spadło, w kolejnych minutach więcej było spokojnie rozgrywanych ataków pozycyjnych, niż spontanicznej wymiany ciosów i akcji rozgrywanych w takim tempie, jakby za moment sędzia miał odgwizdać nawet nie tyle koniec meczu, co wręcz koniec świata. Oba zespoły były świadome, że jeden błąd może ich kosztować dalszy udział w turnieju.

W 89. minucie Nocerino miał na nogach awans do półfinału. Wpadł w pole karne, fenomenalnie przyjął piłkę w pełnym biegu i oddał strzał, ale w ostatniej chwili zdołał zablokować go Glen Johnson. W drugiej minucie doliczonego czasu losy awansu ważyły się na stopach Wayne'a Rooneya. Po kilku składnych podaniach Anglików Ashley Cole znalazł się z piłką na skraju pola karnego, skąd dośrodkował na Carrolla, ten zgrywał głową do Rooneya, a gwiazdor Manchesteru United złożył się do przewrotki, ale uderzył ponad bramką.

Pierwszy bezbramkowy remis w meczu Euro 2012 stał się faktem. Doszło do niego - paradoksalnie - w najbardziej zaciętym, najbardziej wyrównanym i najciekawszym ćwierćfinałowym pojedynku.

W dogrywce niewiele się zmieniło - gra przebiegała pod dyktando Włochów. W 96. minucie Balotellemu zabrakło kilka centymetrów, by przejąć piłkę przerzuconą nad źle ustawioną obroną angielską - w tym aspekcie również nic się nie zmieniło - i znaleźć się w sytuacji sam na sam z Hartem. Pięć minut później Diamanti głęboko dośrodkowywał, piłka minęła wszystkich zawodników, wliczając Harta, i trafiła w słupek.

W 114. minucie Nocerino trafił z bliska do siatki, ale znajdował się na spalonym i sędzia słusznie nie uznał bramki. Przez całą dogrywkę Anglicy wyczekiwali rzutów karnych, poza jedną sytuacją nie zagrozili bramce Buffona.

Konkurs jedenastek lepiej rozpoczęli Anglicy, którzy wyszli na prowadzenie w drugiej serii po pudle Montolivo i golu Rooneya. Wcześniej bramki zdobyli Balotelli i Gerard. W trzeciej serii Pirlo zdobył gola w stylu Antoni Panenki, a Young trafił w poprzeczkę. W kolejnej serii Diamanti wyprowadził Italię na prowadzenie, a Buffon pewnie obronił strzał Ashleya Cole'a. W decydującym momencie nie zawiódł Diamanti - pokonał Harta, dzięki czemu w półfinale zagrają Włosi.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (5)