Nowa Awangarda Wileńska to grupa założona w maju 2011 roku. Zrzesza twórczą i aktywną kulturalnie młodzież. Składa się w większości z osób piszących wiersze, jednak część z nich zajmuje się także opracowaniem graficznym, pomaga przy organizacji i prowadzeniu przeróżnych imprez.

NAW nie proponuje  żadneg konkretnego stylu poetyckiego, gdyż każdy poeta prezentuje sobą coś innego. Awangarda to nie tylko poeci, istnieje też współpracujące z nią koło przyjaciół. Jest to między innymi młodzież uzdolniona muzycznie, wykonawcy piosenek, występujący na koncertach organizowanych przez Awangardę.

"Celem Nowej Awangardy Wileńskiej jest ożywienie zainteresowania poezją na Wileńszczyźnie. Staramy się pokazać, że poezja może być atrakcyjna w obecnej dobie kultury masowej, komputerów oraz Internetu" – powiedział Dariusz Kaplewski, jeden z młodych twórców.

NAW przeprowadziła już szereg udanych imprez. Są to wieczorki literackie, spotkania z gośćmi zagranicznymi, koncerty, warsztaty oraz wiele innych. Jednym z ostatnich spotkań był właśnie wieczór poezji z Dariuszem Lisem. Uczestniczyli w nim Marzena Mackojć (ma już w swoim dorobku trzy tomiki wierszy, pisze w trzech językach), bliźniacy Dariusz i Jarosław Kaplewscy, a także Daniel Krajczyński.

Wszyscy zaprezentowali próbki swojej poezji, a Dariusz Lis, dodatkowo, swoją ostatnią książkę „No i mam za swoje”, a także teksty piosenek.

"To spotkanie dało mi wiele satysfakcji. Cieszy, że w Wilnie i na Wileńszczyźnie ciągle tworzą polscy poeci, a jeśli dodać, że są to poeci naprawdę utalentowani, radość z możliwości poznania ich, a potem dalszej współpracy staje się jeszcze większa. Jesteśmy wstępnie umówieni na spotkanie w Braniewie. Chcę, aby zdarzyła się okazja wiosną do spotkania u nas młodych polskich poetów z Litwy i z Polski. Termin spotkania nie jest jeszcze ustalony, bowiem większość z młodych twórców to studenci i trudno jest im snuć dalekosiężne plany" – powiedział Dariusz Lis
 
Nową Awangardę Wileńską tworzą:

Daniel Krajczyński
 
Daniel Krajczyński
 Urodził się 25 marca 1989-go roku w Trokach. Ukończył studia licencjackie na Uniwersytecie Technicznym im. Giedymina w Wilnie, gdzie studiował zarządzanie. Po ukończeniu studiów licencjackich podjął studia magisterskie na fakultecie nauk podstawowych, kierunek: inżynieria informatyczna. Już od dzieciństwa lubił bawić się słowem, więc nie pamięta, kiedy powstał jego pierwszy "wiersz". Jego pierwsze próbki kończyły najczęściej  w szufladach i nikt nie miał okazji ich poznać, aż któregoś razu  spróbował swoich sił w konkursie poetyckim. Udział konkursie nie tylko zakończył się sukcesem, ale zaowocował też spotkaniem innych młodych twórców, z którymi później założyli "Nową Awangardę Wileńską". Poniżej próbki poezji Daniela.

Chodzę szlakiem skalistym
Myśli głęboko w obłokach
Jak ja nienawidzę
Z chmur jasnych grzmotu!...
Depczę ostatnie liście
Wiersza się ścielą wersy
Ale… jeszcze nie dzisiaj
Wyśle je Tobie w kopercie.
 
Dzisiaj nie wyślę, nie powiem.
I cały świat nie usłyszy.
Ty nie otworzysz powiek—
Moich słów nie przeczytasz.
 
A jakie to będą słowa?
Złożone z słonecznych promieni?
Z lekkim powiewem wiatru
Później lub wczesnej jesieni?
Z mgłą, która nad rankiem
Rosę z naszych rąk zbiera?
Z herbatą z suszonych kwiatków?
Z plonami rajskiego drzewa?...
 
Siedzisz gdzieś przy kominie,
Zauroczona ciszą.
W dłoni czerwone wino
Moje słowa Ci pisze.
Wonią ci pieśń opowiada,
Smakiem swym kusi, uwodzi.
Kielich — to małe zwierciadło,
Z uczuć miłosnych powodzią.
Kielich smutku
 
W twym ciele pełny kielich smutku —
Wypiję go do dna.
Zostawię pustym go... do jutra,
Lecz go napełni jedna łza...
I ona go napełni jeszcze większym smutkiem.
...
 
Czym droga moja się obraca,
Czy ścieżką tą wiodącą w dół?
Kto mi odpowie, czemu wracam
Do tych pachnących wiosną pól?
 
Ta-ta-ta-ta... muzyka we mnie
Szalony serca czuję rytm
I biegnę, biegnę, biegnę, biegnę!
Lecz obraz twój z pamięci znikł.
 
Ach, jakim kwiatem będziesz dzisiaj?
I spieszę się by sprawdzić to!
Lotosem? Różą dziką? ...
Kamienną różą - piasków grą?...
                       
Dlaczego ty się nie odzywasz?!
I jak nazywa się ta gra?
Jak się dowiem kto w niej wygra,
Bo tylko Ty prawidła znasz?
 
Hej! Odezwij się! Ja błagam!
Już we śnie nie zobaczę Cię...
Dlaczego wtedy słowa składam,
By ładny z tego wyszedł wiersz?...
 

 
A może lepiej niech zostanie
Ten kielich smutku w ciele twym...
Niech lepiej krew wytryśnie z rany,
Niż się rozbije serce w pył.
 
Oczy w ciemność zapatrzone
 
Zamknięte powieki.
To co będzie z nami
Zapisane przed wieki.
Gdyby ja to pisał —
Nic bym nie zmieniał
Ale wtedy bym wiedział,
Że nic się nie zmieni.
 
być wśród ludzi
często komuś
uśmiech darować
łapiąc spojrzenia
zmartwionych
bez ustanku
spieszących się
na przystanki
stanę przy niej
ona przy mnie
twarz w twarz
oczy w oczy
dłoń nie w dłoni
moje w kieszeniach
zimno cholernie
za morzem morze
ocean w oceanie
topi się
raz ona w nim
raz on w niej
mają dobrze
cholernie
dobrze
my na przystanku
twój
autobus
jadę razem?
na imię?
nikt mnie
nie woła
ostatnio
 
morze w morzu
ocean nad oceanem
niebo gwiaździste
pod gwiaździstym
niebem
meteoryt rozbił się
o atmosferę
kula ziemska robi obrót
przystanki
są puste...
zaczekam...
na ciebie.
 
***
Wiersze? Nie piszę, bo nie chcę.
Nie umiem.
Słowa,
Jak czarno białe klawisze
Wiązać w ciąg potocznej muzyki własnych uczuć.
Na siebie szatę metafor i smutku narzucić
I wierzyć, że ktoś mnie zrozumie.

Wiersze...
Nie piszę, bo nie chcę.
Jest trudno
Prowadzić nieme
Publiczne debaty,
Natchnienie czerpać z zielonej herbaty,
Najwięcej, zaś, z drugiego jej zaparzenia,
Pierwsze zwykle się wylewa,
I wierzyć,  że ktoś tym się wzruszy.
 
Jednak czasami piszę wiersze…
Po prostu muszę.
 
****
Zabierz, proszę
Zabierz mnie.
Włóż do torebki
Możliwe Ci się przydam.
Jak rękawiczka
Zagrzeję dłoń
I dotknę ust jak szminka.
 
Włóż do torebki,
Zabierz mnie…
Przyjmuj mnie od bólu.
Jak chustką mną ocieraj łzy
I jak do szala się przytulaj.
 
Włóż do torebki,
Zabierz mnie…
Zapisz we mnie troski,
Gdy znudzisz się, jak przyjdzie dzień —
Na biurko swoje postaw.
 
Raz do tygodnia
Ścieraj kurz,
I co się dzieje opowiadaj…
Jak gdzieś odejdziesz
Weź mnie znów…
Nie chowaj do szuflady!
 
Zabierz proszę,
Zabierz mnie.
Włóż do torebki
Możliwe Ci się przydam.
Jak rękawiczka
Zagrzeję dłoń
I dotknę ust jak szminka.
 
Zabierz proszę,
Zabierz mnie.
 
2013-11-25, Wilno
 
Elżbieta Czerniawska

Elżbieta Czerniawska
Studentka pierwszego roku filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Pochodzi z Wilna, gdzie ukończyła Gimnazjum im. Jana Pawła II. Należy do koła młodych poetów Nowa Awangarda Wileńska działającego przy Republikańskim Stowarzyszeniu Literatów Polskich. Jej wiersze były publikowane w takich czasopismach jak Poezja Dzisiaj, Znad Wilii. W wolnym czasie interesuje się literaturą i gotowaniem.
 
Śniadanie
 
Masz większą wartość odżywczą niż ja.
Karmisz mnie sobą łyżeczką.
Na niej węglowodany
(inaczej miłość),
Białka
(lub namiętność),
Tłuszcze
(znane jako szczęście).
Nie zabieraj talerza!
Nigdy.
Jeszcze jestem głodna Ciebie.
 
 
Maski
 
W czerwonej jestem pożądana,
W tej kwiecistej – kwitnę,
W długiej jestem boginią.
Tą, co się rozpina ubieram
Do czerwonej szminki,
Gdy idę na polowanie.
W tej dżinsowej idzie zdyscyplinowana
Dziewczynka z pensjonatu.
W tej złocistej odbieram nagrody,
W pomarańczowej – zawsze uśmiechnięta.
Tą koloru ciała, którą dałeś mi,
Zakładam tylko przy tobie...
I wtedy staję... przed tobą... naga.
 
 
Moje
 
Mam wszystko ułożone:
W komodzie marzenia
Z jedwabiu i satyny,
W szafie wspomnienia
Na wieszakach powieszone.
I życie, i serce ułożyłam sobie
Jak układankę z dzieciństwa,
Z tysiąca drobnych części.
Żadnej nie zgubiłam... na szczęście.
Nikt tego nie dotknie,
Nikomu nic nie pożyczę.
Sama kurz z tego zetrę,
Sama rozrzucę po kątach.
Ale na razie... niech zostanie
Wszystko ułożone, niewinne, czyste...
 
 
Marzena Mackojć
 
Marzena Mackojć
Studentka czwartego roku Wydziału Fizyki na Uniwersytecie Wileńskim. Jej wiersze były tłumaczone na język bułgarski, rosyjski, angielski, białoruski i litewski.
Wiersze publikowane w piśmie „Poezja Dzisiaj“, „Nad Odrą“, antologia „Piękni Ludzie“ (Polska);  „Писатель и мир“ (Łotwa); „Молодое перо“, „Знаки“ (Bułgaria); „Поющие Письмена“ (Rosja).
W 2011 r. wydała pierwszy tomik wierszy „Pytasz, kim jestem...- Klausi, kas aš...“, 2012 r. wydany drugi tomik wierszy „Kobiety i czekolada – Moterys ir šokoladas - Женщины и шоколад“. W 2013 r. w Warszawie wydane „Iluzje-Iliuzijos-Illusions-Илюзии“, w Sofii  kolejny tomik wierszy  „Dziwne-Странно”.
 
Siostro Nocy
 
dedykowany siostrze Agnieszce
 
Siostro Nocy,
przyjdź, porozmawiaj ze mną.
Opowiedz jak ciemność pochłania ból
i z tego powstaje noc.
 
Przyjdź i zaśpiewaj mi o tym
jak muzyka
nutami opasuje twe ciało
i wyrywa z niego duszę na spacer,
aby błądziła...
 
Przyjdź, pomilczmy razem
i na nowo się obudźmy...
ciepłym wiatrem oznajmij swoje przyjście...
jam wiele ci dłużna...
pozostali niech rozmawiają z tobą we śnie...
Przyjdź...
ja żyję Tobą.
Siostro...
 
 
Kobiety i czekolada
 
Dlaczego kobiety tak lubią czekoladę?
Pieszczą ten smak tak ostrożnie.
Nawet widząc ją w ustach innej kobiety
nie czują się zdradzone.
Zawsze jest jej pod dostatkiem
topi się...
wrze...
 
Dlaczego kobiety nie lubią czekolady?
Bo ten smak pieści,
pozostawia ślad,
obiecuje
i ciągle zdradza...
topi się..
wrze...
 
Azteccy mężowie wymyślili tę gorzką wodę,
aby nas wabić...
 
A może
wszystko jest o wiele prostsze:
usta kobiety stale zamieszkuje smak kwaśnego
jabłka.
 
Obrazek
 
Nowy dzień. Plaża ludzi
widnieje przez moje okno,
               obrazek trafnie dopasowanych do siebie puzzli.
               Siedzę na parapecie
na pograniczu
mojej strefy komfortu i waham się
czy mam zanurzyć się w tym obrazku.
 
Boję się, że w nim zostanę.
Chociaż kto wie.
 
Anioł moich myśli
 
 
Poprosiłam anioła myśli,
aby pokazał, co mnie czeka...
Przymrużyłam oczy i podałam mu dłoń...
podglądałam ukrycie...
on to ujrzał,
więc zamiast podróży w zaświaty
przypomniał mi krótki epos:
 
Czarne pióra, wicher i zamęt.
nieba krzyk.
wielki lament...
 
kilka kroków,
rajska skocznia,
tam zakazana
stara
sumeryjska
wyrocznia.
 
W epicentrum
miasta
Unug
tajemnica nieśmiertelności.
Ty idziesz śladami Gilgamesza.
 
Taką bajkę na dobranoc czytał mi mój dziadek.
 
 
 
Dariusz Kaplewski
Dariusz Kaplewski
Urodził się w 1992 roku w Wilnie. Ukończył  Gimnazjum im. Jana Pawła II w Wilnie. Obecnie studiuje Inżynierię samochodową na Wileńskim Uniwersytecie Technicznym im. Giedymina.
Swoje wiersze publikował na łamach „Kuriera Wileńskiego”, „Tygodnika Wileńszczyzny”, ”Znad Wilii” oraz w miesięczniku „Nad Odrą” (Polska). Jego wiersze znalazły się też w antologii poezji  „Spotkania”, jednoczącej poetów trzech narodowości: polskiej, białoruskiej i litewskiej.
Jest jednym z założycieli stowarzyszenia młodych poetów „Awangarda Wileńska”.
W wolnym czasie pisze wiersze, interesuje się historią, fizyką, techniką, sportem.
 
Akwarele
malowałem wodą ze strumyka
uśmiechami kwitnące drzewa
radosne okrzyki wiatru
dwoje zakochanych mających
swoje nieba swoje słońca
prysnęło
 
malowałem na piasku promieniami
owinięte w ciszę
zmarszczki na twarzy pustyni
garście nikomu niepotrzebnych klejnotów
i słów
zagasło
 
malowałem akwarelą
zmurszałe pnie stuletnich dębów
szepty zamyślonych gwiazd
rozlane serca
i pnącą się wciąż w górę tęsknotę
zostało
 
Jesień i drzewo
zobacz
to chyba ostatni
liść
i chwila
ostatnia
zatrzepotał na wietrze
fiknął koziołka
upadł
ostatni liść z drzewa
taki zwykły
szary brudnożółty
raczej brudny niż żółty
nie duży nie mały
 
szkoda że nie kolorowy
 
Złudzenie
 
Spod Twoich powiek płynął deszcz.
Tulona przez wiatr, objęta przez mgłę..
Widziałaś we śnie
mnie?
 
W Twoim oddechu padał śnieg.
A słowik wciąż milczał, że..
Klatka pusta i ... nic się nie zmieni.
W oddali grzmiało głuche dudnienie
Nareszcie wolnego szczęścia.
 
 
Przebiśniegi
 
Uczucie to przebiśnieg z pól,
Co mija śniegów gromady,
Wciąż kwitnie w locie, więc pozwól
Nie kwiat, a słów wieniec składam.
 
Każdy półton Twego głosu
Mistrzowskich jest symfonij wart.
Każdy uśmiech Twój zaniosę
Do poematów dźwięcznych kart.
 
Pamiętasz, gdy swym spojrzeniem
Niebo w szalu gwiazd zaćmiłaś?
I dzisiaj już nic nie zmienię,
Twe oczy... To chyba miłość.
 
U stóp Twych niemoc się pali,
Rozterki kajdany grzebię.
Teraz już wiem doskonale,
Że nie istnieję bez Ciebie.
 
 
Jarosław Kaplewski
 
Jarosław Kaplewski
Jarosław Kaplewski urodził się w 1992 roku w Wilnie. Ukończył  Gimnazjum im. Jana Pawła II w Wilnie. Obecnie studiuje Malarstwo na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym.
Swoje wiersze publikował na łamach „Kuriera Wileńskiego” oraz „Tygodnika Wileńszczyzny”.
W wolnym czasie pisze wiersze, opowiadania, interesuje się historią, literaturą, sportem.
 
 
 
być kamieniem
 
być kamieniem
nieczułym na pocałunki wiatru
w odmętach  postępu
w okrzykach ślimaków stulecia...
 
o który pokraczą się wrony
potyka się każda lepsza starsza pani
być kamieniem?
 
być kamykiem
rzuconym przez roześmiane dziecko do stawu
który włóczęga włoży do torby
niechcący trafić pod fundament wiejskiej plebanii
 
być kamieniem?!
 
miasto
 
bieg
szklanych olbrzymów
wśród stojących przechodniów
samochodów
autobusów tramwajów
miasto się spieszy
 
ciepły oddech wiosny
tysiące słońc w oknach
i kolorowych kropli nieba
miasto się cieszy
 
wodospad
szklanych łez
na pustą jezdnię
oskalpowane marzenia
 
wybuch bomby podczas maratonu
miasto milczy
 
sen o jawie
mówię sobie że jestem
słowikiem pieszczącym krople rosy swoim śpiewem
rumiankiem na stole zapomnianej staruszki
i zapisuję z Chronosem swoją białą kartkę
 
śnię
że jestem malcem nauczonym gry w szachy
któremu wciąż
brakuje pół posunięcia
by ograć Fortunę
 
rano myślę
jestem małą falą
stłumioną przez trzciny
 
Agnieszka Mackojć
 
Agnieszka Mackojć
Jest studentką czwartego roku biologii molekularnej na Uniwersytecie Wileńskim. Agnieszka jest ilustratorką tomików poetyckich. Fascynuje się kulturą wschodnią, która ją inspiruje. W gimnazjum im. J.I. Kraszewskiego miała własną wystawę prac „Czy ty też wszędzie widzisz ludzkie twarze?“. Aktywnie prowadzi imprezy literackie i koncerty poetycko-muzyczne.
 
Opinogóra
 
To właśnie tu
Pan trzech pagórków
miał swoje przestworza.
Skąd był i gdzie znikł
historia o tym milczy...
Może to właściwie samo miejsce – Opinogóra -
wytworzyła Go
w główce małego Zygmusia,
tego też nie wiem...
 
Fakt, że tu nadal w powietrzu aż iskrzy,
płomień wydobywa się z podziemi pobliskiego kościoła.
Nawet w takim miejscu jak park - nie ma ratunku.
I bądź co bądź!
deszcz, burza, słońce...
odradza się Poezja
skrzydlatego feniksa
wzniosła i wielka...
jedna na tysiąc.
 
Ach Delfino, przepiękna Delfino!
Cały teren jest natchniony
światłem pani Potockiej.
 
Wszystko tak miało być,
mimo iż nic między nimi nie było.
Wszystko tak miało być,
by się zrodziło
coś większego...
 
ale to nic,
to nic...
 
Kiedyś nastąpi
zygmuntowski przedświt
I dobro zwycięży..
I
dobro
zwycięży.
 
Dariusz Lis
 
Dariusz Lis
Dariusz Lis urodził się 29 października 1962 roku w Braniewie. Ukończył polonistykę na Wydziale Humanistycznym Wyższej szkoły Pedagogicznej w Olsztynie. W Olsztynie i Olsztyńskiem pracował jako nauczyciel języka polskiego. Debiutował w czasie studiów utworami opublikowanymi w Almanachu WSP "W drodze na Parnas". W roku 1987 wydał zbiór wierszy zatytułowany "We wsi R", w roku 1990 "Obiema dłońmi niosę do ust", a w roku 1993 książkę dla dzieci "Zwierzęta z domu pod kasztanowcem". Następnie w roku 1997 opublikował tom liryków "Przegląd rzeczy używanych", w roku 1999 pierwszy tom książki dla dzieci "Przyjaciele i wrogowie", a w roku 2000 tom II. W 2003 wydał zbiór opowiadań dla dorosłych "W pajęczynie granic". W roku 2011 wyszła kolejna jego książka, w której dzieli się z czytelnikami swoimi doświadczeniami pedagogicznymi - „No i mam za swoje”. Jest laureatem licznych konkursów poetyckich i prozatorskich, regionalnych i ogólnopolskich.  Obecnie pracuje jako polonista i związany jest z regionalną prasą.

 (być)
     być to dostrzec nagle
     światło dnia
     lub kolor nocy

     to niechcący potknąć się
     o sens przedmiotu

     niespodziewanie poczuć
     zapach zjawisk
     temperaturę obrazów

     to mimowolnie usłyszeć
     dźwięki czasu
     lub wołanie ciszy
     to przypadkiem odnaleźć
     swój ślad w przestrzeni
     i nazwać ją światem